Zacznę od tego, że tak naprawdę wszyscy ludzie są wierzący! Tak! Wynika to z prostej logiki. Jeżeli ktoś utrzymuje, że nie wierzy w istnienie Boga, to z logicznego punktu widzenia (zaprzeczając obie strony zdania), wierzy, że Bóg nie istnieje. Tak więc możemy wyróżnić dwa typy ludzi: tych co wierzą, że Bóg istnieje i tych, co wierzą, że Bóg nie istnieje (są tacy, którzy o Bogu nie słyszeli, ale oni raczej nie używają internetu:)).
Kiedy doszedłem do powyższego wniosku, zaczęło mnie zastanawiać, czym charakteryzują się te dwie wiary i która jest trudniejsza. Oto krótkie podsumowanie moich myśli:
Wiara w istnienie Boga
- nadaje przede wszystkim życiu sens
- daje odpowiedź na pytanie: Kim jestem? Skąd pochodzę? Dokąd zmierzam?
- uczy miłości, radości, pokory
- daje nadzieję i pokój serca
- jest darem od samego Boga
- jeśli okaże się że Bóg istnieje, zbawia!
- wymaga poświęceń: czasu, energii
- wymaga przyjęcia Bożych przykazań
- wymaga ustawiania niewidzialnego Boga ponad widzialne dobra materialne
- wymaga uznania swojej grzeszności
- wymaga zaufania komuś, kogo nikt nie widział
- naraża na wyśmianie i odrzucenie
- daje mnóstwo wolnego czasu zaoszczędzonego na praktykach religijnych
- daje poczucie wyższości intelektualnej nad wierzącymi
- nie wymaga niczego!
Dochodzę teraz do sedna sprawy (jak zwykle to u mnie była - pod sam koniec). Mianowicie, Ci którzy wierzą w Boga, z racji wyżej wypisanych "korzyści" (a lepiej - łask), mają do czego tych "inaczej wierzących" namawiać, zachęcać i przekonywać, że ta ich wiara jest słuszna, że Bóg istnieje. Zresztą jest to ich obowiązkiem i jakby dopełnieniem wiary - Księga Objawienia Św. Jana mówi o zbawionych: "zwyciężyli Krwią Baranka i dzięki Słowu swojego świadectwa"!
Jednak jest to dla mnie wysoce nie zrozumiałe do czego chcą przekonać wierzący w nieistnienie Boga. Przeważnie to oni prowokuję w internecie różne dyskusje, które nieraz przeradzają się się w kłótnie, a często nawet doprowadzają do chamstwa i wyzwisk. (i tutaj wina jest często podzielona i niestety Ci wierzący w Boga nie dają dobrego "świadectwa", a ich wpisy są niedojrzałe i nie często mijają się z prawdą o wierze w Boga), ale naprawdę nie rozumiem co chcą osiągnąć. Czasami mam wrażenie, że osoby obnoszące się ze swoim ateizmem szukają "kolegów", którzy powiedzą: "Tak! Ja myślę tak jak ty - nie jesteś sam"! Czyli szukają wspólnoty! I są już takie patologie, że powstają kościoły ateistów. Tylko po co? Po co obwieszczać całemu światu że życie jest bez sensu, że człowiek nie ma godności, że jesteśmy tylko zlepkiem komórek powstałym wskutek kierowanej przypadkiem ewolucji. Po co zaśmiecać internet dowodami na nieistnienie Boga. To zabiera jedną z korzyści - tracą na to wiele czasu.
Jak się głębiej zastanowię to wydaje mi się, że Ci ludzie nadal, po prostu, szukają tego Boga, że On jest im potrzebny, czekają, aż ktoś go może jednak przekona. Wołając: "Nie ma Boga!!!", tak naprawdę woła: "Chciałbym znaleźć Boga!". Dla mnie jest to jedyne wytłumaczenie takiego zachowania wierzących w to, że Boga nie ma.
Wierzącym w Boga zostaje się za takich modlić, aby zmienili wiarę i starać się dać im świadectwo i to niekoniecznie "flamem" na forach i portalach internetowych, ale własnym życiem i słowem - dobrym Słowem!